niedziela, 26 lutego 2017

Susan Jane Gilman "Królowa lodów z Orchard Street"




 Z owładniętej rewolucyjnym szalem Rosji szalem wyjeżdża biedna rodzina żydowska. Planowanym celem ich podróży jest Afryka. Jednak wskutek niespodziewanych okoliczności wyjeżdżają do Ameryki. Jest to czas rodzącego się agresywnego kapitalizmu, którym rządzą bezwzględne prawa dżungli: przetrwają najsilniejsi i najbardziej bezwzględni. Tę surową atmosferę łagodzi unoszący się w powietrzu zapach kręconych lodów….

„Większość rodzin przybywała do Ameryki „po kawałku’- najpierw ojciec z córką, po roku lub dwóch, gdy mieli już pracę , sprowadzali matkę , braci. Wielu z nowo przybyłych miało zaledwie naście lat. Nasza rodzina przyjechała do Nowego Jorku w komplecie- sześć osób rzuconych na pastę  losu. Sześć to sporo.’

Susan Jane Gilman, Królowa lodów z Orchard Street, Warszawa, Czarna Owca, 2015, s.53.

„Kilkoro zaczęło szturchać swoich sąsiadów :kim ona jest? Co, Amon Goth? Ale ona ma ciemną skórę, przez długi czas była w Izraelu ,jak to możliwe?  Wielu uczniów patrzyło na Jennifer z niedowierzaniem, kilkoro zaczęło płakać, a potem ocierać łzy rękawami swetrów i kurtek. Jeden z chłopców włożył szybko okulary przeciwsłoneczne.
Po chwili uczniowie zaczęli zadawać pytania. „Czy pani babcia też była nazistką? ”,”Jak mogła żyć  w obozie?”, „Czy ma pani kontakt z neonazistami?”, „Jak zniosła pani  to wszystko?”. Nauczyciel biologii, który przyjechał z klasą, zapytał ją też: ”Czy nie obawia się pani genów, które pani odziedziczyła?”.

Susan Jane Gilman, Królowa lodów z Orchard Street, Warszawa, Czarna Owca, 2015, s.79.
   D

0 komentarze:

Prześlij komentarz