Czytając powieść, cały czas zastanawiamy się, czy bohaterowie będą w stanie zapomnieć o przeszłości i żyć odnalezionym przez przypadek dawnym życiem?Książka o miłości, stracie, przyjaźni, przebaczeniu... Jak zwykle autorka zmusza nas do refleksji i własnych wniosków.
Odsyłam do starszych postów. Tam opis tejże książki recenzowanej przez moją koleżankę.
Zosia siedziała w fotelu przed lustrem, miała na sobie jedwabny szlafrok w papugi, włosy spięte w jedwabny koczek na czubku głowy. Wyglądała na zmęczoną, pod jej oczy zakradły się głębokie cienie.
- Szukałem ciebie - odezwałem się pierwszy z jakąś zapiekłą pretensją - przez całe lata...
- I jesteś rozczarowany - odpowiedziała ze smutnym uśmiechem. - Szukałeś młodej, a znalazłeś starą...
- Szukałem swojej żony.
- I odnalazłeś gruzy, same zgliszcza.
- Od gruzów się tylko zaczęło
Oczy garderobianej, którą Zosia przywiozła ze sobą i która nie znała polskiego, robiły się coraz większe. Nie mogła pojąć, dlaczego jej chlebodawczyni tak długo rozmawia z nieznanym mężczyzną i w dodatku płacze.
- Dobrze, Greta - rzekła po niemiecku moja żona - zostaw nas.
Dziewczyna posłusznie dygnęła i ruszyła do wyjścia, ale zanim zamknęła drzwi, jeszcze się obejrzała, obrzucając mnie pełnym nieufności spojrzeniem.
- Nasza córka, Jerzy, nasza córka wplątała się w straszną sprawę, nie wiem, jak ją z tego wyciągnąć.
Chyba zmieniłem się na twarzy, bo Zosia na chwilę zamilkła.
- Źle się czujesz?
- W porządku - odparłem, starając się opanować. - Właśnie się dowiedziałem, że mam córkę...
Maria Nurowska, Miłość rano, miłość wieczorem, Warszawa, Wydawnictwo W.A.B, 2014, s. 13-14.
A.
0 komentarze:
Prześlij komentarz